W obliczu cierpienia i ¶mierci
Latem 1985 r. prof. Howard Storm razem ze swoj± ¿on± i grup± studentów przebywa³ w Europie, zwiedzaj±c najwa¿niejsze centra sztuki. Ostatnim etapem ich podró¿y by³ Pary¿. W przeddzieñ odlotu do USA zwiedzali wystawê sztuki wspó³czesnej w centrum Georges?a Pompidou. By³o to dla nich jedno z najwa¿niejszych wydarzeñ podczas europejskiej podró¿y.
Nastêpnego dnia rano Howard Storm poczu³ przeszywaj±cy ból ¿o³±dka, jak gdyby zosta³ ugodzony pociskiem. By³o to tak wielkie cierpienie, ¿e nie móg³ powstrzymaæ siê i dos³ownie wy³ z bólu. Wezwany lekarz stwierdzi³ przebicie dwunastnicy, da³ zastrzyk morfiny w celu u¶mierzenia bólu i skierowa³ na natychmiastow± operacjê.
Po przewiezieniu pacjenta do szpitala prze¶wietlenie wykaza³o, ¿e w dwunastnicy Storma jest du¿y otwór spowodowany najprawdopodobniej przez wrzody. Aby zapobiec ¶mierci, konieczna by³a natychmiastowa operacja. W miarê up³ywu czasu morfina przestawa³a dzia³aæ. Oczekuj±c na operacjê, prof. Storm intuicyjnie czu³, ¿e s± to ostatnie chwile jego ¿ycia. Rozpaczliwie prosi³ o pomoc personel szpitala. Poniewa¿ jednak by³ to czas wakacji i wielu lekarzy przebywa³o na urlopach, Storm musia³ czekaæ na operacjê kilkana¶cie godzin. W do¶wiadczeniu pora¿aj±cego bólu minuty wydawa³y mu siê tak d³ugie jak godziny. By³ zrozpaczony brakiem zainteresowania i obojêtno¶ci± personelu. Stawia³ sobie pytania, co stanie siê z jego ¿on± i dwójk± dzieci, z jego obrazami, domem, z ogrodem i wszystkimi drogimi mu rzeczami, je¿eli umrze. My¶l o ¶mierci przera¿a³a go, mia³ dopiero 38 lat i by³ dobrze zapowiadaj±cym siê artyst±. Za wszelk± cenê chcia³ ¿yæ, ale gwa³townie traci³ si³y; jedynie z wielkim trudem móg³ oddychaæ, podnie¶æ g³owê i co¶ powiedzieæ. Po 10 godzinach pobytu w szpitalu pielêgniarka powiadomi³a go, ¿e chirurg poszed³ do domu i operacja mo¿e siê odbyæ dopiero nastêpnego dnia rano. Ta informacja by³a dla Storma jak wyrok ¶mierci. Wiedzia³, ¿e do tego czasu nie prze¿yje. Ze ³zami w oczach po¿egna³ siê ze swoj± ¿on±, mówi±c, ¿e bardzo j± kocha. Objê³a go swoimi ramionami i szlochaj±c, ca³owa³a. Storm by³ pewny, ¿e ¶mieræ jest koñcem ¶wiadomo¶ci i istnienia cz³owieka. Nie wierzy³ w istnienie Boga, a tym bardziej w niebo, czy¶ciec i piek³o.
Przedsmak ¶mierci
Zmia¿d¿ony ogromem cierpienia, Storm zamkn±³ oczy i powoli zaczê³a ogarniaæ go przera¿aj±ca ciemno¶æ; czu³, ¿e zapada siê w otch³añ unicestwienia. W pewnym momencie ze zdziwieniem stwierdzi³, ¿e jednak dalej ¿yje i ¿e ma wyj±tkowo klarown± samo¶wiadomo¶æ oraz percepcjê otaczaj±cej go rzeczywisto¶ci. By³ ¶wiadomy swoich problemów z ¿o³±dkiem, jednak nie odczuwa³ ju¿ bólu, mia³ tylko ¿yw± o nim pamiêæ. Ze zdziwieniem siê zorientowa³, ¿e stoi obok swojego ³ó¿ka w sali szpitalnej i widzi le¿±ce nieruchomo w³asne cia³o. Obok siedzia³a z pochylon± g³ow± jego ¿ona, Beverly. Pragn±³ za wszelk± cenê skomunikowaæ siê z ni±, jednak bezskutecznie, gdy¿ ¿ona jego w ogóle nie reagowa³a, tylko siedzia³a nieruchomo, wpatruj±c siê w pod³ogê. Sala szpitalna wydawa³a mu siê jaskrawo o¶wietlona, wszystko widzia³ w najdrobniejszych szczegó³ach i jak nigdy dot±d, niezwykle ostro i jasno. By³ bardzo zirytowany, ¿e nie móg³ nawi±zaæ kontaktu ze swoj± ¿on±. W pewnym momencie us³ysza³ g³osy: ?Wyjd¼ st±d natychmiast. Pospiesz siê. Czekamy tu na ciebie od dawna, aby ci pomóc?. Czu³, ¿e je¶li opu¶ci ten pokój, to nigdy ju¿ do niego nie wróci. Tajemnicze g³osy nalega³y: ?Nie bêdziemy w stanie ci pomóc, je¿eli st±d nie wyjdziesz?. Postanowi³ ich pos³uchaæ. Mia³ wra¿enie, ¿e znalaz³ siê w czym¶ na podobieñstwo ogromnego zamglonego holu, który pod¶wiadomie budzi³ lêk. Nie widzia³ szczegó³ów, ale wydawa³o mu siê, ¿e przemierza jak±¶ tajemnicz± przestrzeñ. Zobaczy³ w du¿ej odleg³o¶ci niewyra¼ne postacie przypominaj±ce ludzi. Byli bladzi, a ich ubrania mia³y szary kolor. Pragn±³ zbli¿yæ siê do nich, ale okaza³o to siê niemo¿liwe, gdy¿ nieustannie oddalali siê od niego. Zdawa³ sobie sprawê, ¿e natychmiast musi siê poddaæ operacji i ¿e ci ludzie s± dla niego jedyn± nadziej±. Nieustannie powtarzali oni, ¿e je¿eli pójdzie z nimi, to wtedy znikn± wszystkie jego problemy. W miarê up³ywu czasu ciemno¶ci pog³êbia³y siê, a liczba kr±¿±cych wokó³ niego z³owrogich postaci by³a coraz wiêksza. Ich obecno¶æ nape³nia³a go rosn±cym przera¿eniem, gdy¿ emanowa³y nienawi¶ci±, podstêpem i k³amstwem. Storm, ogl±daj±c siê za siebie, widzia³ w odleg³o¶ci jakby kilku mil swoje cia³o le¿±ce na ³ó¿ku szpitalnym i siedz±c± obok ¿onê. Odniós³ dziwne wra¿enie, ¿e dla niego czas siê skoñczy³, a to, czego do¶wiadcza, nie jest jakim¶ koszmarnym snem, lecz pe³n± grozy rzeczywisto¶ci±. Tajemnicze postacie, które go otacza³y i prowadzi³y go do nieznanego mu celu, zaczê³y wypowiadaæ straszne przekleñstwa i obelgi pod jego adresem. Mówi³y z szyderczym u¶miechem, ¿e ju¿ nied³ugo dotr± na miejsce. Howard zorientowa³ siê, ¿e przebywa w przera¿aj±cym, pe³nym grozy otoczeniu. U¶wiadomi³ sobie beznadziejno¶æ sytuacji, w jakiej siê znalaz³. Postacie z bliska mia³y straszny wygl±d. Stawa³y siê coraz bardziej agresywne, w¶ród blu¼nierstw i przekleñstw poddawa³y go najrozmaitszym torturom. Istoty te by³y ca³kowicie pozbawione wspó³czucia, opanowane ¿±dz± nienawi¶ci i nieokie³znanego okrucieñstwa. Storm zrozumia³, ¿e to s± ludzie potêpieni, którzy w czasie ¿ycia na ziemi odrzucili i znienawidzili Boga, staj±c siê stuprocentowymi egoistami. Bezskutecznie próbowa³ przed nimi siê broniæ, ale wywo³ywa³o to z ich strony jeszcze wiêksz± agresjê i szyderstwa. Dla Storma by³a to sytuacja makabrycznego wprost cierpienia i przera¿aj±cej beznadziei, jakich jeszcze nigdy dot±d nie do¶wiadczy³. W pewnym momencie us³ysza³ wewnêtrzny g³os wzywaj±cy go do modlitwy, do pro¶by do Boga o pomoc. Pocz±tkowo odrzuca³ tê my¶l, ale wezwanie do modlitwy stawa³o siê coraz bardziej nagl±ce. Storm nie modli³ siê przez ca³e swoje doros³e ¿ycie i dlatego nie wiedzia³, jak to siê robi. Przypomnia³ sobie jednak fragmenty modlitwy Ojcze nasz oraz inne proste formu³y z czasów dzieciñstwa i zacz±³ je powtarzaæ. Ku swojemu zdziwieniu zauwa¿y³, ¿e gdy nieporadnie próbowa³ siê modliæ, odra¿aj±ce postacie zaczê³y w pop³ochu uciekaæ. Krzycza³y z wielk± w¶ciek³o¶ci±, ¿e niepotrzebnie siê modli, bo i tak go nikt nie us³yszy, gdy¿ Bóg nie istnieje. Straszy³y, ¿e dopiero teraz siê z nim rozprawi±, wypowiadaj±c przy tym straszne blu¼nierstwa pod adresem Boga i Matki Naj¶wiêtszej. Storm nieustannie powtarza³ s³owa modlitwy i do¶wiadcza³ jej wielkiej mocy, widz±c, z jak± w¶ciek³o¶ci± z³e duchy w pop³ochu ucieka³y od niego. Zrozumia³, ¿e gdyby przesta³ zwracaæ siê do Jezusa, monstra natychmiast by wróci³y i wtedy na nowo rozpocz±³by siê koszmar duchowej mêczarni, która w swoim okrucieñstwie by³a tak straszna, ¿e w porównaniu z ni± cierpienie fizyczne, jakiego do¶wiadczy³ w szpitalu, by³o nik³e.
S±d nad sob±
Kiedy Storm powtarza³ s³owa modlitwy, ujrza³ siebie w prawdzie i oceni³, co w minionym ¿yciu by³o dobre, a co z³e. U¶wiadomi³ sobie, ¿e przez ca³e ziemskie ¿ycie stawia³ pomnik najwiêkszemu bo¿kowi, jakim by³ jego egoizm. Ca³kowicie skoncentrowany na sobie, za wszelk± cenê chcia³ staæ siê s³awny i pragn±³, aby jego obrazy by³y ogl±dane i podziwiane przez ludzi na ca³ym ¶wiecie. Teraz zrozumia³, ¿e jego stosunek do rze¼b, obrazów, które posiada³ w swojej kolekcji, a tak¿e do rodziny, domu by³ niew³a¶ciwy i ¿e ca³y system warto¶ci, którym kierowa³ siê w ¿yciu, by³ tylko przed³u¿eniem jego egoizmu. To w³a¶nie skoncentrowanie na sobie upodabnia³o go do tych odra¿aj±cych istot, które wprowadzi³y go w rzeczywisto¶æ niewyobra¿alnego cierpienia. Wszystko to, co do tej pory tak bardzo ceni³ i co nadawa³o sens jego ¿yciu, teraz nie mia³o ju¿ ¿adnego znaczenia. Ogarn±³ go wielki wstyd i ¿al za swój dotychczasowy stosunek do Boga i ludzi. Wprawdzie nie by³ z³odziejem, nikogo nie zamordowa³, respektowa³ prawo i niepisane regu³y cywilizowanego ¿ycia, ale to by³o za ma³o, aby ¿yæ ¿yciem godnym cz³owieka. Jego religi± i norm± ¿ycia by³ egoizm i bezwzglêdny indywidualizm, a wspó³czucie dla innych znakiem s³abo¶ci. U¶wiadomi³ sobie tak¿e, ¿e przez ca³e ¿ycie nosi³ ukryt± z³o¶æ do w³asnego ojca i niechêæ do przebaczenia jemu oraz wrogo¶æ do sytuacji i rzeczy, których nie móg³ kontrolowaæ. Teraz by³ ca³kowicie bezradny i bezsilny. Zrozumia³, ¿e niewiele ju¿ mu brakowa³o, aby staæ siê stuprocentowym egoist±, tak jak ci zion±cy nienawi¶ci± potêpieñcy, i do³±czyæ na ca³± wieczno¶æ do ich grona.
¦wiat³o nadziei
¦wiadomo¶æ zmarnowanego ¿ycia spowodowa³a, ¿e Howarda ogarn±³ przejmuj±cy ¿al z powodu tego wszystkiego, co z w³asnej woli z³ego my¶la³ i czyni³, a co wynika³o z jego egoizmu i jeszcze bardziej go pog³êbia³o. I w³a¶nie wtedy us³ysza³ swój ¶piew z czasów dzieciñstwa. By³ to nieustannie powtarzany refren: ?Jezus mnie kocha? da, da, da?. Jako dziecko ¶piewa³ tak czêsto podczas zajêæ w szkó³ce niedzielnej. W tej przera¿aj±cej ciemno¶ci, która go teraz otacza³a, bardzo pragn±³ obecno¶ci kogo¶, kto bezwarunkowo go kocha i zatroszczy siê o niego. ¦piew ?Jezus mnie kocha? stawa³ siê jego modlitw± i najwiêkszym pragnieniem ca³ej jego istoty. Ca³ym sob± czu³, ¿e w tej beznadziejnej sytuacji mi³o¶æ Jezusa jest dla niego jedynym ratunkiem i wybawieniem. Dziêki tej modlitwie zaczê³o budziæ siê w nim ¶wiat³o nadziei. Po raz pierwszy w swoim doros³ym ¿yciu pragn±³ gor±co, aby okaza³o siê prawd±, ¿e Jezus go kocha, i dlatego zacz±³ ca³ym sob± wo³aæ: ?Wybaw mnie, Jezu!?. W pewnym momencie zauwa¿y³ w otaczaj±cej go ciemno¶ci maleñkie ¶wiate³ko, jakby ledwie widocznej gwiazdy, która powoli stawa³a siê coraz ja¶niejsza i wiêksza. Sprawia³a wra¿enie, ¿e zbli¿a siê do niego z wielk± prêdko¶ci±. Zafascynowany jej blaskiem nie móg³ od niej oderwaæ wzroku. ¦wiat³o to by³o ja¶niejsze od s³oñca czy b³yskawicy i piêkniejsze od czegokolwiek, co do tej pory widzia³. Kiedy do niego dotar³o, zorientowa³ siê, ¿e nie jest to ¿adna gwiazda, tylko ¿ywa Osoba, która emanuje niesamowitym ¶wiat³em mi³o¶ci. To by³ zmartwychwsta³y Jezus Chrystus, Zbawiciel i Pan ca³ego wszech¶wiata. Howard Storm zosta³ ogarniêty Jego mi³o¶ci±. W jej ¶wietle ujrza³ ogrom swoich grzechów, ca³e z³o spowodowane przez jego ateizm, ale pomimo bólu wynikaj±cego z prawdy o sobie, czu³, ¿e jako marnotrawny syn jest kochany mi³o¶ci±, która przebacza wszystkie grzechy, leczy najwiêksze rany i przywraca utracon± godno¶æ dziecka Bo¿ego. Zrozumia³, ¿e jedynym koniecznym warunkiem, aby to mog³o siê staæ, jest ufno¶æ i zgoda cz³owieka, aby Chrystus móg³ go kochaæ i uzdrawiaæ. Howard do¶wiadczy³ mi³o¶ci i mi³osierdzia Boga w sposób tak intensywny, ¿e nie znalaz³ w ogóle s³ów i porównañ, aby swoje prze¿ycie wyraziæ ludzkim jêzykiem. P³aka³ ze szczê¶cia i z ¿alu za grzechy. Czu³ siê kochany, akceptowany mimo swoich licznych grzechów. Jezus Chrystus wzi±³ go w swoje ramiona, aby go przenie¶æ z tej mrocznej i budz±cej grozê rzeczywisto¶ci, która prowadzi³a wprost do piek³a. Storm mia³ wra¿enie, jakby Zbawiciel pokona³ nieskoñczony dystans oddzielaj±cy ¶wiat³o od ciemno¶ci, mi³o¶æ od nienawi¶ci, prawdê od k³amstwa, wolno¶æ od ca³kowitego zniewolenia. W tej nowej, niewyobra¿alnie piêknej rzeczywisto¶ci, w której ¿ycie jest mi³o¶ci±, Storm czu³ siê bardzo onie¶mielony i zawstydzony stanem swojego cz³owieczeñstwa. Czu³ siê w obliczu ¶wiêto¶ci Boga jak ohydna szmata, któr± trzeba wyrzuciæ do ¶mieci. Wiele razy w swoim ¿yciu nie tylko zaprzecza³, ale i drwi³ z prawdy, ¿e Bóg istnieje i jest Mi³o¶ci±. Tysi±ce razy u¿ywa³ imienia Boga jako przekleñstwa. Chcia³ byæ jedynym centrum ca³ego wszech¶wiata i samemu decydowaæ o tym, co jest dobre, a co z³e, kieruj±c siê jedynie egoizmem. Maj±c ¶wiadomo¶æ tych oraz innych, pope³nionych przez siebie grzechów, pomy¶la³, ¿e znalaz³ siê tu przez pomy³kê. I wtedy us³ysza³ s³owa Jezusa kierowane bezpo¶rednio do jego umys³u: To nie jest pomy³ka, w³a¶nie tutaj ma byæ twoje miejsce. Musisz siê jeszcze przygotowaæ, dojrzeæ i oczy¶ciæ. Na pro¶bê Jezusa pojawi³y siê jasne istoty, promieniuj±ce rado¶ci± i mi³o¶ci±. By³y to duchy czyste, anio³y, które komunikowa³y siê przez bezpo¶rednie przekazywanie my¶li. Cokolwiek Storm pomy¶la³, one natychmiast o tym wiedzia³y. Jego bezpo¶redni opiekun, Anio³ Stró¿, oznajmi³ mu, ¿e musi wróciæ do ziemskiego ¿ycia, ¿e nie jest jeszcze gotowy, aby przej¶æ do wieczno¶ci. U¶wiadomi³ mu równie¿, ¿e Pan Bóg obdarzy³ wszystkich ludzi zdolno¶ci± do przyjêcia lub odrzucenia Jego mi³o¶ci, która jest ca³kowicie wolnym i bezinteresownym darem, dlatego mo¿e byæ tylko przyjmowana w ca³kowitej wolno¶ci, przez ufn± i szczer± modlitwê.
Z tego powodu w³a¶nie ludzie powinni siê du¿o modliæ. Anio³ Stró¿ t³umaczy³ równie¿ Stormowi, ¿eby kochaj±c, nie oczekiwa³ jakiej¶ nagrody lub innych korzy¶ci, tylko pragn±³ jednego ? by w ca³kowitej wolno¶ci akceptowa³ i wype³nia³ Bo¿± wolê, bo tylko w ten sposób bêdzie stawa³ siê dzieckiem Boga i szed³ najprostsz± drog± do nieba.
Ca³kiem nowe ¿ycie
Kiedy Anio³ Stró¿ skoñczy³ mówiæ, Howard zorientowa³ siê, ¿e le¿y w ³ó¿ku i jest ju¿ po operacji, a pielêgniarka przemywa ranê pooperacyjn± na jego brzuchu ciep³± wod± z myd³em.
To do¶wiadczenie z pogranicza ¶mierci ca³kowicie zmieni³o Storma, ca³± jego dotychczasow± hierarchiê warto¶ci i sposób my¶lenia. Z ateisty sta³ siê cz³owiekiem ¿ywej wiary i modlitwy. Do dnia dzisiejszego Howard Storm nieustannie daje ¶wiadectwo, ¿e tylko ufaj±c i wierz±c Bogu, cz³owiek staje siê rzeczywi¶cie wolnym i zdolnym do bezinteresownej mi³o¶ci, i ¿e tylko wtedy, gdy jednoczy siê z Bogiem przez wiarê, która dzia³a przez mi³o¶æ, cz³owiek osi±ga prawdziwe szczê¶cie, staje siê ¶wiêtym, a wiêc idzie drog±, która prowadzi prosto do nieba.